Francis Ford Coppola w końcu ukończył swój legendarny projekt, na którym pracował od lat ’80. Jest to film, do którego 85-letni reżyser dołożył 140 milionów z własnej kieszeni zastawiając między innymi swoją winnicę.


Francis nie miał najłatwiejszych ostatnich lat, a produkcja tego filmu była drogą przez mękę psychicznie i fizycznie dla starego już mistrza kina. Sam film miał premierę na festiwalu w Cannes, gdzie miał bardzo mieszany odbiór. Opowiada on historię miasta, tytułowego Megalopolis, które jest nazywane nowym Rzymem. Gdzie ścierają się dwie potężne siły, burmistrz tego miasta oraz rodzina Cesara, niesamowicie bogata i wpływowa rodzina, która wydaje się mieć realną władzę w mieście. Głównym bohaterem opowieści jest Cesar Catilina, w którego wciela się Adam Driver. Wynalazca przełomowego materiału budowlanego, za którego dostał nagrodę Nobla, geniusz i wizjoner, który chce zbudować miasto na nowo za pomocą swojego wynalazku.


Pierwsze spięcie jego z burmistrzem widzimy na swego rodzaju gali prezentującej plany zagospodarowania przestrzennego. Tam widzimy różnice w wizji, między burmistrzem dbającym o zwykłych obywateli, chcącym równowagi i Cesarem, który chce wprowadzać swoją wizję. Jednak strony sporu nie są tak proste, bo z czasem córka burmistrza zaczyna się zbliżać do Cesara, a w jego rodzinie też dzieje się dużo ciekawego. Szczególnie gdy jego kuzyn zaczyna buntować się przeciwko rodzinie. Nad wszystkim wisie jednak zbliżająca się satelita radziecka, która ma spaść z nieba i zmienić znany nam układ sił.


Jednak sama historia nie jest tu najważniejsza, choć to, jak zawiązują się nowe sojusze, jak przebiega ta cała gra polityczna pełna zwrotów akcji, które też nie są nachalne, a zaskakujące. Jednak „Megalopolis” to wielki teatr metafor, filozoficzna rozkmina na mnogość tematów od sensu cywilizacji i człowieczeństwa po tematy błahe. Samo to, w jaki sposób wypowiada się Adam Driver w tym filmie jest przepełnione filozofią, która mogła wielu odrzucić, jednak jeżeli pójdziemy za tym film oddaje dużo. Nie tylko w dialogach czy monologach, ale samym konstrukcie jest swoistym rodzajem filozoficznej zabawki, do której Coppola wkłada dużo, a umiejętny widz, będzie mógł to dostrzec.


Przy czym film to w zasadzie mem, „Ile razy Twój partner pomyślał dziś o upadku Cesarstwa Rzymskiego?” To pytanie trzeba byłoby zadać partnerce Francisa, który opowiadając o mieśie przyszłosći opowiada nam o końcu imperium, ale też narodzinach nowego. To utopia dążąca do dystopii albo dystopia dążąca do utopi w zależności od interpretacji, których może być masa, a żadna z nich nie będzie błędna.
Warto chwile pochylić się nad obsadą, bo nie raz potrafi zaskoczyć, Adam Driver jest absolutnie świetny, jako geniusz wizjoner z licznymi problemami i ciężką przeszłością, tworzy cudowanie przegiętą rolę. Tak jak Auber Plaza jako swoista karykatura showbiznesu i kapitalizmu. Uroczo przegiętą rolę ma także Jon Voight jako podstarzała głowa rodziny Catilin. Przekomiczna w swoim odklejeniu, a przy tym dużo głębsza niż się wydaje. Do tego także szaloną kreacje Shii LaBeoufa jako kuzyna Cesara, czyli swoistego buntownika z wyboru nieudacznika. Po drugiej stronie mamy dużo bardziej stonowane, lecz niemal równie dobre role, warto wymienić znanego z „Breaking Bad” Giancarlo Esposito jako burmistrza, czy znaną z „Gry O Tron” Nathalie Emmanuel jako jego córkę.


Warstwa wizualna tego filmu to coś niezwykłego … podwójnie. Z jednej strony mamy bardzo śmiałe i ciekawe wizje, tutaj przeżywająca załamanie nerwowe Statua Wolności. Czy wizje Cesara, które wyglądają olśniewające, jak jego wynalazek. Dużo tutaj świadomego przepychu i kiczu, który może w tym zachwycić, a na pewno zaintrygować, ale też dużo tutaj… karton-gipsu. Są sceny, które wyglądają jakby były nagrywane na tanim green screnie. Co można rozumieć dwojako, trochę brakami w budżecie, a może odwrotnie wizją geniusza innowatora, który specjalnie pozostawia takie artefakty. Tak czy inaczej, film wizualnie ma swój unikalny sznyt, który będzie ciężko podrobić.


„Megalopolis” to baśń, co już od początku sugeruje nam plansza tytułowa. To filozoficzna opowieść o cywilizacji i jej upadku i powstaniu z plejadą wspaniałych postaci. Film, od którego nie można oderwać wzroku, a jednocześnie ludzie wychodzą z Sali kinowej i oceniają film negatywnie. To dzieło sprzeczności, które się albo pokocha, albo znienawidzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *