Bartosz M. Kowalski po kontrowersyjnym „Plasu Zabaw” skręcił w stronę slasherów produkowanych dla Netflixa, żeby teraz wrócić do kin z dużo poważniejszą premierą, choć trochę czerpiącą z tych dzieł.
Film opowiada o późnych latach starszego mężczyzny, Lucjana, w którego wciela się Maciej Damięcki. Co warte zaznaczenia z uwagi na tematykę filmu aktor zmarł i nie doczekał premiery tego filmu. Sam film skupia się na jego pobycie w domu starości, do którego na początku przywozi go syn. Już pierwsza scena jest bardzo wymowna, gdy przed ośrodkiem nasz bohater zostaje sam. Pierwszego dnia w ośrodku poznaje swojego współlokatora, Edwarda. Gadatliwego mężczyznę, który chce mu przedstawić życie w domu starości, lecz już podczas pierwszej nocy dzieje się coś niespodziewanego.
Podczas pierwszej nocy spaceruje po ośrodku i dochodzi do dziwnego pokoju z jakby drzewem, które wygląda jakby się poruszała, a w środku była twarz, która mówiła jego kwestie z czasów kariery teatralnej. Wszystko to jest na granicy jawy i snu, jednak bohater szybko wraca do rzeczywistości domu starości, gdzie podczas śniadania spotyka przyjaciół swojego współlokatora, którzy zapraszają go do ich grupy.
Jednak nie jest to typowa historia, jak to bohater, który nie może się odnaleźć, z początku samotny, znajduje pocieszenia. Historia niestety jest niesamowicie przygnębiająca, nawet w kontekście nowo poznanych ludzi bohater zawsze pozostaje samotny. Szczególnie czuć porzucenie jego przez rodzinę, która początkowo mówiła mu, że jest to tylko opcja tymczasowa, jednak zgodnie z trwaniem filmu zdajemy sobie sprawę, że to nie jest prawda. Czy też późniejsze nieodbieranie telefonów i zdawanie sobie sprawy, że to jest już koniec.
Godzenie sobie ze śmiercią jest chyba najważniejszym tematem tego filmu. Wspomniany wcześniej Edward kilkukrotnie porusza ten temat i trzeba przyznać, że w filmie dialogi są niezwykle naturalne, a przy tym ciekawie napisane. Natomiast Lucjan bardziej przeżywa te kwestie wewnątrz, a sama śmierć jest obecna wszędzie wokół. Kilkoro innych mieszkańców umiera na różne sposoby na oczach naszych bohaterów, w tym jedna osoba, z którą Lucjan miał dość bliski kontakt.
Ucieczką od tego wszystkiego zdaje się świat fantazji i sam film często skręca w stronę fantasy, jednak takiego mrocznego z pogranicza horroru. Są tą najczęściej sceny nocne, w których ciężko rozróżnić czy to, co widzimy to jawa, czy sen. Przy tym sam element mrocznego fantasy pasuje do ogólnego wydźwięku tego filmu, mimo że czasem skręca on w stronę horroru. Który jednak nie ma na celu straszenia widza, a budowaniu napięcia oraz oddziaływaniu na bohatera, który popada w paranoje, co łączy się z wątkiem Dyrektora, faszerującego go lekami, odnośnie czego Edward ma milion teorii spiskowych.
Na początku recenzji wspomniałem o śmierci wcielającego się w główną rolę aktora Macieja Damięckiego, jest to ogromna strata dla Polskiej kinematografii, zważając na jego dorobek artystyczny jak i to jak dobrze wypadł w tym filmie. Aż ciężko o tym wspominać, ale jego rola jako odchodzącego starszego człowieka, który w samotności zaczyna godzić się na śmierć jest przerażająco wspaniały. Warto też dodać, że Zdzisław Wardejn jako Edward jest niemal równie dobry w odgrywaniu z pozoru pozytywniejszą postać, jednak także męczoną przez swoje demony.
„Cisza Nocna” przypomina mi trochę Amour Hanekego, tylko wypełnioną samotnością i z elementami fantasy wchodzącymi w świat grozy. Jest to połączenie bardzo ciekawe i dobrze współgrające, tworząc spójną całość. Świetnie oddając zarówno polską mentalność i klimat z problemami osób starszych, pozostawiając dużo miejsca na własne przemyślenia.
7/10