Mały, uroczy miś z Londynu wraca do nas w trzeciej części swoich przygód, tym razem pod wodzą innych scenarzystów i reżysera.


Jednak czy aby na pewno z Londynu? Film porusza problemy tożsamościowe zwierzaka. Tak wiem, brzmi poważnie, ale po kolei. Na początek obserwujemy retrospekcję jak Paddington spadł z drzewa do wodospadu i rzeki, po czym trafił do swojej obecnej rodziny w Londynie. Podsumowuje na start ostatnie lata ich życia podkreślając że pomimo mieszkania razem, rodzina oddaliła się od siebie. Sytuację zmienia telefon z Peru od jedynego biologicznego członka rodziny głównego bohatera, a w zasadzie z ośrodka, gdzie przebywa jego ciocia. Okazuje się, że bardzo się zmieniła z tęsknoty za Paddingtonem, a rodzina Brown z Londynu postanawia polecieć do niej do Peru, żeby ją zobaczyć i odnowić rodzinne więzi.


Na miejscu okazuje się, że Staruszka zniknęła z ośrodka dla emerytowanych niedźwiedzi, prowadzonego przez ekscentryczną zakonnicę graną przez Olivię Colman. Po negocjacjach rodzinka decyduje się wybrać w niebezpieczną wyprawę w dżunglę. Wynajmują łódź Huntera Cabota i jego córki, którzy udają się w niebezpieczną podróż, której od początku była przeciwna wspomniana córka. Gdy podczas ich nieobecności w ośrodku zaczynają się dziać dziwne rzeczy.


Jednak film głównie skupia się na drodze, w dużej mierze nowy Paddington to przygodowe kino drogi. Głównym motywem jest Paddington podążający w poszukiwaniu swojej cioci, co odbywa się w niebezpiecznej dżungli przy niejasnej współpracy ze wspomnianym Hunterem granym przez Antonio Banderasa. Nie zdradzając za dużo – jego intencje nie są do końca czyste, jednak zwrotów akcji jest tam więcej, choć nie czuć ich przesytu. Film prowadzony jest dość spokojnym tempem, jednak przerywane jest to pojedynczymi scenami akcji, które są tak jak w poprzednich częściach bardzo kreatywne i dobrze zrealizowane. Natomiast Peru samo w sobie służy jako świetne tło i daje właśnie nowe pole na kreatywność.


Sama animacja, tak jak w poprzednich częściach, wygląda świetnie. Jest urocza, ale bez przesadzonej cukierkowości, a za to z wielką dbałością o szczegóły. Co świetnie też działa w scenach akcji, a przy tym te charakterystyczne połączenie dla Paddingtona z ludzkimi aktorami i lokacjami prezentuje się bardzo dobrze, a wspomniana dwójka Antonio Banderas i Olivia Colman wprowadza tutaj dużo świeżości. Obie te role są bardzo na granicy przegięcia i pastiszu, jednak nigdy jej nie przekraczają.


To, czym zachwyca seria filmów o Paddingtonie od samego początku i tutaj też działa świetnie, jest ten balans między uroczą historią skierowana dla młodego widza i nieoczywistym humorem, który nie jest często widziany w tego typu produkcjach. W skrócie sam miś znowu dostarcza serwując tutaj bardziej samoświadomą i doroślejszą postać, nie zatracając swojego charakteru. Natomiast postacie w rodzinie Brown dostają duże rozwinięcie i często to o nie opiera się akcja, ściągając uwagę z Paddingtona. Widać to szczególnie po ojcu rodziny, który świetnie rozgrywa wątek Pana w średnim wieku, który musi zacząć podejmować ryzyko, żeby zaimponować nowemu szefostwu w korporacji. Co też świetnie łączy się z brytyjską mentalnością.


Nowy „Paddington” to w teorii więcej tego samego, ale w nowej odsłonie, z nowym tłem i postaciami, i tych nowości jest na tyle dużo żeby odświeżyć serię, która przy tym nie traci swojego charakterystycznego sznytu. To zabawna animacja z uroczym przekazem dla dzieci jak i dla dorosłych, może nie tak dobra jak jej poprzedniczka, ale na pewno warta obejrzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *