Twórca nagrodzonego wieloma Oscarami „Zniewolonego. 13 years of slave” Steve McQueen po kilku gorszych latach wraca z projektem dla Apple TV.
Co warte zaznaczenia film w Polsce nie doczekał się standardowej premiery kinowej, natomiast dużych kontrowersji podczas festiwalu Cameraimage, gdzie go oglądałem. Otóż Steve wycofał się z udziału w festiwalu po jednej z wypowiedzi organizatora odnośnie programu. Odchodząc trochę od tych kontrowersji to był dość szokujący ruch na kilka dni przed festiwalem, gdzie był od dawna ogłoszony. Festiwal się odbył, a film mimo wszystko cieszył się dużym zainteresowaniem, a kilka dni później zadebiutował na wspomnianym Apple TV.
Film opowiada o Londynie lat drugiej wojny światowej i operacji ewakuacji dzieci z miasta na tereny pod miastem w celu ochrony przed bombardowaniami. Samotnie wychowująca małego syna Rita odsyła go na wieś, mimo że chłopak się temu sprzeciwił. Podczas transportu pociągiem chłopak ucieka i zaczyna swoją podróż do Londynu. Natomiast Rita próbuje go odnaleźć jednocześnie wplątując się w sytuację z przeludnionymi schronami i zamkniętym metrem, które byłoby ich naturalnym substytutem. Wchodzi w polityczną grę, jednocześnie próbując organizować się oddolnym inicjatywą mającym pomóc najbiedniejszym znaleźć schronienie.
Sama historia jest dość prosta, dwójka bohaterów, rozdzielenie i droga do ponownego spotkania. Tutaj mamy małego chłopczyka, który wraca i przyznam, że jego część historii wydawała mi się ciekawsza. Na pewno posiada więcej zwrotów akcji, które są dość oczywiste i przewidywalne, ale w jakiś sposób urozmaicają. Szczególnie w kontrze do historii jej matki, która jest niezwykle nijaka i przewidywalna, a obie prowadzą do oczywistego zakończenia, które nie jest nawet satysfakcjonujące.
Wróćmy do Rity granej przez Saoirse Ronan, aktorkę znaną z ciekawych ról jakieś pięć – dziesięć lat temu od dłuższego czasu ma gorszy okres. Tutaj jej postać jest poprowadzona w niezwykle prostolinijny sposób, robiąc z niej męczennika za jedną złą decyzję i późniejsza droga do odkupienia jest wręcz naiwna. Nie ratuje jej też sama aktorka, której rola nie zapada w pamięć. Za to robi to postać wojskowego grana przez Harrisa Dickinsona, która jest niemal kuriozalna. Pojawia się na ekranie co kilkanaście minut, ratuje z opresji Ritę i odchodzi.
Natomiast jej filmowy syn to jedna z najbardziej drewnianych ról dziecięcych w tak dużej produkcji. Sceny z jego udziałem bardzo często są nieporadne i nawet nieprzyjemne w odbiorze. Szczególnie początkowe sceny z jego interakcjami z innymi dzieciakami są niezwykle sztywne i wywołują uczucie zażenowania.
Cameraimage to festiwal skierowany do autorów zdjęć, więc może pod tym kątem film się broni. I tak i nie, ogólnie film wygląda dość ładnie, Londyn jest odwzorowany dość dobrze i przynajmniej skutecznie udaje miasto z drugiej wojny światowej. Lokacje są ładne, a niektóre sceny jak impreza w eleganckiej restauracji wyglądają naprawdę dobrze i pod kątem pracy kamery i charakteryzacji. Jednak nie jest to na tyle świetne, żeby ratowało całość, a momentami i w tym aspekcie jest gorzej, gdy nie raz w scenach batalistycznych efekty specjalne wyglądają dość pokracznie. Jednak trzeba tu też oddać, że większość tych scen jest zrealizowanych popranie.
„Blitz” to definicja filmowej nijakość, film odtwórczy, albo crowdpleaser dla nikogo, mający kilka ciekawie nagranych scen, ale za mało, żeby obronić całość.
4/10