Parafrazując tytuł polskiego serial z Netflixa reżyserka tego filmu, Agathe Riedinger to absolutna debiutantka.
No może nie, aż tak bardzo, ma już na końcie kilka krótkich metraży i innych mniejszych projektów. Jednak to jej zdecydowanie największy do tej pory i to z jakim sukcesem. Konkurs główny w Cannes i Valladolid oraz szeroka dystrybucja to dość spore zaskoczenie dla takiego filmu. Choć to rok wcześniej na tym samym konkursie Canneńskim premierę miał bardzo podobny tematycznie „How to Have Sex”, równie mało znanej Molly Manning Walker.
Oba te filmy łączy dość sporo, jednak przejdźmy do tego o czym jest „Dziki diament”. W filmie śledzimy losy Liane Pougy, 19-latki, która żyje z dnia na dzień trudniąc się pomniejszymi kradzieżami, czasami dorabia jako kelnerka, jednocześnie tworząc treści na platformy społecznościowe, chcąc się wybić dzięki swojej urodzie i ruchom tanecznym. Wciąż mieszka ze swoją matką i młodszą siostrą. Pojawia się jednak szansa z której postanawia skorzystać, udział w reality show, na casting, do którego się wybrała i wydaje się nam, że wypadła w nim dobrze.
Niczym w „Cleo od piątej do siódmej” Agnes Vardy cały film to oczekiwanie na wynik, jednak nie tego, czy choroba głównej bohaterki jest śmiertelna, a czy dostała się ona do reality show. Porównanie jest może nieco na wyrost, jednak na dobrą sprawę struktura filmu jest podobna, jak między bohaterkami można znaleźć podobieństwa, oczywiście osądzając je w kontekście swoich czasów. Liane czas ten wypełnia imprezami, robieniem konwentu na media społecznościowe oraz dziwnych relacji z innymi ludźmi. Poczynając od najbliższych, jej matki, która jest jej utrzymanką i w dużym skrócie nie zajmuje się niczym, nawet jej młodszą córką. Tak siostra Liane jest głównie przez nią wychowywana.
Myślę, że w tym momencie warto nakreślić rys postaci głównej bohaterki. Liane to młoda dorosła, którą bardzo łatwo z góry ocenić. 19to latka z powiększonym biustem, ubierająca się wyzywająco, która nie nosi innych butów niż ta na obcasie, bardzo wulgarna, co widzimy już w pierwszej scenie, gdy została nazwana w pociągu przedstawicielką najstarszego zawodu na świecie. Jednak im głębiej wejdziemy w postać tym możemy dostrzec jej trudne relacje z matką, pobyt w domu dziecka, gdzie poznała chłopaka, z którym w trakcie filmu odnawia kontakt. Ich relacja wygląda na zwykły romans, jednak pokazuje głębie bohaterki, która przeszła wiele i stoi w przeddzień szansy, możliwe, że największej w jej życiu.
Film od początku do końca pozostaje bardzo naturalny w ukazaniu zarówno bohaterki, jak i wydarzeń na ekranie. To, że pokazuje jej trudną przeszłość, wcale nie usprawiedliwia kradzieży w teraźniejszości czy braku chęci podjęcia pracy. Jednak nigdy też tego nie ocenia, jedynie zderza głosy postaci o innych podejściach do tematu. Szczególnie widać to w scenach kłótni, czy to głównej bohaterki z matką, czy przyjaciółkami, które bywają bardzo bolesne i ostre, jednak zawsze naturalne i dające wrażenie prawdziwości.
„Dziki diament” to ciekawy przykład filmu o pokoleniu obecnych młodych dorosłych, którzy szukają swojej drogi na różne sposoby i nie są zrozumienia przez innych. Niby widzieliśmy to wiele razy, ale film jest niezwykle współczesny, a w głębi to naturalistyczne kino, z którym nie jeden widz będzie mógł się utożsamić na jakiejś płaszczyźnie.
7/10