Kontrola Bezpieczeństwa – Recenzja

Jaume Collet-Serra po serii dość nierównych filmów, w większości z Liamem Neesonem w roli głównej, wypuszcza film dla Netflixa w klimatach świątecznego thrilleru.

Lotnisko w okolicach świąt, dla wielu z nas największy koszmar, ale też miejsce nieuniknione. Widzimy młode małżeństwo pracujące tam w standardowy dzień pracy. Przed rozpoczęciem akcji wiemy, że Nora jest w ciąży, a para pracuje w innych częściach lotniska. Ethan to niedoszły policjant, który pracuje przy kontroli bagażu, nie lubiąc swojej pracy i – delikatnie mówiąc – będąc w nią średnio zaangażowany. Pod wpływem sytuacji prosi przełożonego o awans, który po namowach przekonuje się, żeby dać mu szanse na skanerze, który jest bardziej odpowiedzialnym stanowiskiem. Ma prześwietlać podręczne bagaże gości i w jednym z nich znajduje słuchawkę.

Kontaktuje się z nim podejrzany mężczyzna, w dużym skrócie każe mu on przepuścić podejrzany ładunek przez taśmę. Wspominany mężczyzna grozi mu zabiciem żony; pracuje z wieloma wspólnikami którzy dostarczają mu informacji, żeby zastraszać Ethana. Zabija jednego z jego bliskich kolegów żeby odwrócić uwagę i sam przechodzi na drugą stronę, gdzie czeka na walizkę. Od tej pory zaczyna się gra, w której Ethan próbuje oszukać swojego oprawcę, a ten próbuje przewidzieć kolejne jego zagrania, cały czas zagrażając życiu jego partnerki.

Brzmi to jak schemat filmu o porwaniu bez faktycznego porwania. Cała warstwa thrillerowa odbywa się na kilku etapach co sprawia, że napięcie jest stale budowane i nie ma nudy. Raz mamy bardziej psychologiczną grę pozorów, czasem ostre dyskusje, a i kontakt fizyczny. Choć to ostatnie jest ograniczone do minimum, bo to właśnie psychologiczne gierki miedzy bohaterami są tu najciekawsze. Kto ma kontrolę, jak to się zmienia, ogląda się to ciekawie, i choć mimo wszystko dąży to do oczywistego finiszu to pomiędzy kilka razy potrafi wywołać emocje.

Film bardzo gra motywem geniusza zła, mega inteligentnego tajemniczego gościa, który steruje sytuacją i daje pozór wszechmocy. Niestety w filmie kilka razy się to kolokwialnie mówiąc wywraca. Jason Bateman jest dobry w tej roli, ale nie próbuje zrobić z nią więcej, żeby zakryć scenariuszowe banały i uproszczenia. To samo jest po drugiej stronie, Taron Egerton też dobrze prezentuje się na ekranie. Jednak zarówno w scenach akcji, jak i tych spokojniejszych rodzinnych nie wychodzi poza schemat roli. Warto też dodać, że sam wątek rodzinny, a potem zawodowy, są pretekstami które za dużo nie wnoszą do całości i budowy postaci poza nakreśleniem ich podstawowych cech i motywów działań.

Muszę zwrócić uwagę na aspekt wizualny tego filmu i może to kompresja Netflixa, a może tak było oryginalnie, ale sam film wygląda bardzo… „płasko”. Momentami jak nagrany kamerami domowymi z początku XXI wieku. Na plus za to wypada lokalizacja, film ciekawie wykorzystuje powierzchnie lotniska, różne zakamarki, czy miejsca dostępne tylko dla pracowników. Do tego z tym lekkim świątecznym sznytem, który trzeba przyznać, nie jest zbytnio nachalny.

Mimo ciekawych motywów o których pisałem wcześniej, wszystko wydaje się być schematem typowego thrilleru z elementami kina akcji, które im bardziej przejmują ekran, tym jest gorzej. Jednak film po prostu ogląda się przyjemnie w kategorii thriller na święta, że i muzyczka świąteczna w tle zagra, a i akcja bywa ciekawa, ale niezbyt intensywna, żeby przy obiadku z rodzinką wątku nie zgubić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *