Nostalgiczny powrót gwiazd sprzed lat, czyli twórca serialu „Looney Tunes Cartoons” Peter Browngardt przychodzi ze swoim najnowszym dziełem na duże ekrany.
Przeniesienie kultowej kreskówki na formę pełnometrażowego filmu to ciężkie zadanie. Film w tym przypadku skupia się na dwójce bohaterów, tytułowych Porky i Daffy, czyli kolejno śwince i kaczce, które zostały wychowane przez farmera Jima. Który po wielu latach opuszcza ich, zostawiając im swój dom pod opieką. Historia zaczyna się w dzień przeglądu domów, który ma ocenić stan budynku. Jednak w nocy przed tym w dach budynku uderza niezidentyfikowany obiekt, który powoduje wielką dziurę w dachu, przez co komisja wskazuje, że budynek należy wyburzyć.
Tutaj dostajemy komediową wstawkę jak zostają wyrzucani z kolejnej i kolejnej pracy, która ma sprawić, ze zarobią pieniądze na naprawdę dachu i uratowanie ich domu. Co obiecali farmerowi, gdy ten ich opuszczał, w momencie dołu, dwa dni przed wyburzeniem budynku spotykają w restauracji Petunię, w której Porky się zakochuje od pierwszego wejrzenia. Ale to śmielszy Daffy zaczyna z nią rozmowę, podczas której dowiadują się, że pracuje ona dla największej lokalnej fabryki, producenta gumy do żucia, która może ich zatrudnić. Gdy zaczyna im dobrze iść w fabryce Daffy zaczyna przypominać o sobie i ściąga na nich kłopoty.
I tu chciałem pierwotnie napisać, że fabuła jest pretekstowa i służy jedynie do przechodzenia pomiędzy żartami. Jednak nic bardziej mylnego, historia opowiadana tutaj jest spójna i dobrze opowiedziana, a nawet potrafi zaskoczyć. Oczywiście samych żartów w stylu „Looney Tunes” jest tutaj bardzo dużo, jednak nie są one jedyną wartością filmu. Sam w sobie ciekawie buduje historię dwójki bohaterów, czy tłumaczy pojawienie się Petunii. I to na relacji między tą trójką opiera się film, a na szczęście chemia tu jest i nawet jak film zwalnia to bohaterowie podtrzymują uwagę widza.
Mimo to nie oszukujmy się, najważniejszy jest ten aspekt komediowy i trzeba przyznać, że żarty w tym filmie są niezwykle przemyślane i można powiedzieć, ze atakują nas z każdej strony. Samo zestawienie porządnego introwertyka Porky’ego i niszczącego wszystko ekstrawertyka Daffy’ego jest klasyką komedii, na której opiera się wiele gagów. I tu trzeba przyznać, że twórcy podeszli kreatywnie do materii animacji, wykorzystując ją do opowiadania żartów. Świetną robotę wykonali także tłumacze do polskiej wersji filmu, już pierwszy żart, gdy jako synonim osoby wierzącej w teorie spiskowe pada imię Edyta ustawia poprzeczkę wysoko, na szczęście nie schodzi już potem poniżej tego poziomu.
Sam aspekt wizualny tej animacji nie zaskakuje i przypomina bardziej dopieszczony serial, który częściej bawi się formą animacji. Patrz farmer Jim jako jedyna postać niemal wiecznie w dwóch wymiarach. Sama kreska ma w sobie to coś, choć widać momentami jej uproszczenia, to potrafią być segmenty w których było widać większe dopracowanie. Patrz wspominany segment zwolnień z pracy, czy sekwencja „batalistyczna”.
Nowa odsłona „Looney Tunes” to dobra opowieść dla młodszych, jak i dobra dawka nostalgii dla starszych. Film uroczy i zabawny, humor trafia niezwykle szeroko i mimo że film ma słabsze fragmenty to jako całość się broni to tytułowe postacie potrafią dostarczyć dobrej rozrywki.
6/10