Steven Soderbergh po serii seriali oraz średnich i słabych filmów wraca z produkcją z ciekawą obsadą i tematem, który wydaje się mu pasować.

Wraca z przytupem – choć film ominął światowe festiwale, jak trwające teraz Cannes, to został dość ciepło przyjęty zarówno przez widzów, jak i krytyków.

Film opowiada o małżeństwie Kathryn i George’a – oboje zajmują się tą samą profesją, czyli – jak wskazuje tytuł – są szpiegami. Mają określone zasady rozdzielności życia rodzinnego i zawodowego, z których głównym punktem jest „black bag” – określenie tajemnicy zawodowej, która nie może być wyjawiona nawet partnerowi. Ciekawie zaczyna się robić, gdy George dostaje zlecenie wytropienia podwójnego szpiega w ich agencji – a jedną z podejrzanych osób jest Kathryn.

Organizują spotkanie ze znajomymi z pracy, podczas którego George chce wybadać sytuację. W jego trakcie rozpoczyna się gra, która zaczyna dzielić kolegów po fachu i wpływać na ich psychikę. Jednak na spotkaniu nie padają żadne konkrety, a śledztwo, w którym każdy podejrzewa każdego, trwa dalej – szczególnie w przeddzień dziwnej delegacji Kathryn, co do której nie chce podawać szczegółów. Między bohaterami zaczynają się tworzyć nieformalne sojusze, a nad wszystkim czuwa szef organizacji, który zdaje się być wmieszany w sprawę.

W swoim założeniu jest to typowy thriller szpiegowski. Mamy szpiega, który ma odkryć potencjalnego zdrajcę – jednak nie do końca. Pierwszym plot twistem w stosunku do klasyki jest to, że każdy jest zarówno podejrzanym, jak i każdy szuka owego podejrzanego. Tak, śledzimy akcję z perspektywy małżeństwa, głównie George’a, jednak dzięki nim poznajemy też perspektywy innych osób.

Sama intryga jest poprowadzona w bardzo ciekawy sposób – dostajemy trochę informacji, jednak nie jesteśmy traktowani jak idioci, którym trzeba podać rozwiązanie na tacy. Mamy tu kilka ciekawych zwrotów akcji – jednak nie są one tylko po to, żeby zaszokować, ale mają dobry wpływ na budowanie napięcia, które przez cały czas trwania filmu utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie.

W dużej mierze jest to zasługa bardzo dobrego tempa prowadzenia akcji – szybkiego, ale dającego też odetchnąć. Dzięki niemu lekko ponad półtorej godziny trwania filmu wydaje się chwilą, mimo że film nie jest wypełniony akcją. Można nawet powiedzieć, że opiera się głównie na dialogach, które są bardzo dobrze napisane i podane w efektowny sposób.

Tutaj duża zasługa obsady – tak jak reżyser, tak Michael Fassbender tworzy tu najlepszą rolę od dłuższego czasu jako George. Bardzo stonowaną i ciekawą w niuansach. Na podobnych nutach gra Cate Blanchett jako Kathryn. Kontrą dla nich są dużo bardziej ekspresywne postacie drugiego planu. Szczególnie wyróżnia się Tom Burke w roli, która balansuje pomiędzy comic relief, a denerwującym, narcystycznym członkiem grupy – i świetnie łączy te pozornie sprzeczne role.

Mimo że film skupia się bardziej na efektowności i prowadzeniu intrygi, potrafi też poruszyć cięższe tematy. Mamy świetną sesję psychoterapii z Kathryn, gdzie widać, jak wychodzą jej demony i jak próbuje je ukryć – pokazując wpływ pracy na psychikę i relacje człowieka. Jest to popchnięte do ekstremum pracy szpiega, ale można to przełożyć na pracę w korporacji. Ciekawy jest też wątek małżeński – poświęcenie dla pracy kontra relacje, granice w relacjach – wszystko w drobnych rozmowach, które wydają się tłem, ale dobrze nadają kontekstu bohaterom.

„Szpiedzy” to film typu „dobra zabawa” w dobrym jakościowo kinie, ale mam przekonanie graniczące z pewnością, że po tygodniu zapomnę o tym filmie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *