Quentin Dupieux to jedna z najbardziej ekscentrycznych postaci w obecnej kinematografii, a Salvador Dalí to bezsprzecznie jedna z najbardziej ekscentrycznych postaci w historii sztuki.


Czy film pierwszego o drugim może być jednym z najbardziej ekscentrycznych dzieł filmowych? Być może. Choć początek wydaje się być spokojny – młoda dziennikarka Judith przygotowuje się do wywiadu z tytułowym Dalim. Po chwili widzimy go jak idzie korytarzem… i idzie, i idzie. Już w jednej z pierwszych minut Dupieux robi Dupieux i wrzuca absurdalny żart z Dalim idącym korytarzem po każdym cięciu kamery z jego absurdalnymi prośbami. Niestety po tym jak okazuje się, że wywiad jest pisemny, Dali go przerywa i wychodzi. Jednak niezrażona tym dziennikarka podejmuje kolejne próby.


Podczas każdej kolejnej z nich zwiększa ona poziom przygotowania. Robi przed artystą coraz większe przedstawienie, proponując mu najpierw wywiad telewizyjny, a potem film o nim, z coraz lepszym i bardziej bezsensownym sprzętem, którym go zarejestruje. Tymczasem zaczynamy też obserwować życie Salvadora, który odwiedza swojego ogrodnika na kolacji, podczas której pewien duchowny opowiada mu sen. Z tym że Dali wybudza się z niego, a widz wciągany jest w ciąg zapętlających się opowieści, gdzie sen miesza się z jawą. Niczym w motywie w „Dniu Świstaka” ciągle podejmowane są próby przeprowadzenia wywiadu.


Brzmi to ekscentrycznie… i takie jest. Poziom absurdu, jaki wylewa się z ekranu od pierwszej sceny jest ogromny. Dali idący tyłem do przodu w miejscu przez długi korytarz to tylko zapowiedź tego, co będzie się działo. Dupieux w swoim filmie tworzy komediową zabawę czasem i oczekiwaniami widza, bawiąc się cały czas formą filmową. Warto wspomnieć, że w tytułową postać wciela się kilku aktorów, natomiast w resztę bohaterów po jednym aktorze, a widz cały czas zastanawia się co jest jawą, a co snem. Przy tym reżyser daje nam do tego wiele wskazówek i jeszcze więcej mylnych tropów.


Przy tym całym absurdzie jest to niekonwencjonalny, ale jednak film o Salvadorze Dalim, jednym z najciekawszych artystów w nowożytnej historii. Ilość nawiązań do jego twórczości jest ogromna, a oglądając film miałem wrażenie, że i tak dużo mogłem nie znaleźć, a przy tym Dupieux prowadzi bardzo sprawną krytykę odklejenia od rzeczywistości artystów, absurdalnych cen dzieł sztuki, dziennikarstwa i wielu innych tematów, które odnoszą się do teraźniejszości.


Jednak jest to przede wszystkim komedia. Genialna w swoim absurdzie, przebodźcowaniu, a czasem w kontrze bardzo wycofana, spokojna. Bardzo dużo humoru jest zawartego w świetnych dialogach oraz tym jak są podane. Zagrane jest to świetnie. Każdy aktor wcielający się w Daliego był absolutnie kapitalny, mnie najbardziej urzekł Gilles Lellouche, czyli Salvador w średnim wieku. Świetnie spisuje się też Anaïs Demoustier w głównej roli dziennikarki, zdecydowanie bardziej stonowanej roli, która dobrze kontruje ekscentryzm artysty. Co ciekawe wspomniana dwójka grała w innym filmie Dupieux „Palenie powoduje kaszel” który uderzał w podobny poziom absurdu pomimo zupełnie innej tematyki.


Po wyjściu z seansu na Nowych Horyzontach moja dziewczyna od razu wspomniała o „Incepcji”, dodałbym, że takiej komediowej, abstrakcyjnej, takiej „Incepcji Dupieux”. Jest jednocześnie pochwałą i krytyką sztuki i artysty, absurdalną komedią, która też potrafi powiedzieć coś o obecnym świecie. Jak to u Dupieux film może odrzucić, ale warto dać mu szansę i dać się zabrać w tą podróż w świat ekscentryzmu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *