Największy festiwal filmów dokumentalnych w Polsce właśnie zakończył swoją stacjonarną część. Oczywiście część online jest niemal równie ciekawa i wiele z tytułów, które tutaj opiszę, jest podczas niej dostępnych – tym bardziej zachęcam do nadrobienia ich.
Tymi słowami zacząłem tekst o festiwalu w zeszłym roku i teraz też tak to wygląda. Potem zadałem tezę, że festiwal w 2024 roku był gorszy niż w 2023. Teraz bym powiedział, że tegoroczny miał wyższy poziom niż ten rok temu, choć ciężko obiektywnie porównać, gdyż byłem na dwudziestu czterech filmach – czyli sporo więcej niż rok temu. Frekwencja też według mnie była wyższa, wiele wieczornych seansów było wyprzedanych, a rzadko było widać pustki na salach. Dla mnie to festiwal był pretekstem do pierwszego odwiedzenia Kina Muzeum, które zrobiło na mnie świetne wrażenie.
Ernest Cole: odnaleziona legenda
Postać tytułowa z tego filmu to fotograf, o którym wiele lat temu było głośno, a potem został zapomniany. Tak, to też sugeruje tytuł filmu o obywatelu RPA, który robił zdjęcia życia codziennego mieszkańców tego kraju, ze szczególnym naciskiem na różnice między rdzennymi mieszkańcami a bogatymi Europejczykami trzymającymi władzę. Po wydaniu nieprzychylnej im książki zmuszony jest opuścić swój dom i kontynuować swoją karierę w Nowym Jorku, który okazuje się mniej przyjazny, niż się spodziewał. Jednocześnie film pokazuje proces jego ponownego odkrywania, ponieważ sam artysta, jak i jego twórczość, zostali zapomniani – aż do niespodziewanego zdarzenia, które jest punktem wyjścia i zamknięcia tego filmu. To opowieść o dziedzictwie i jego zanikaniu, o rasizmie i walce z nim.
7/10
S/He Is Still Her/e: historia Genesis P-Orridge
Wyobraźcie sobie artystę, który jest tak kontrowersyjny, że przebija kulturę punkową. Twórczość Brytyjczyka, który eksperymentował z rzeźbą, muzyką – od industrialnej do popowej – kończąc na założeniu sekty i dziwnych performensach. Wszystko ociekające kontrowersją. Artysta został między innymi zbanowany w sali wystawowej w Londynie, a potem odradzono mu powrót do Wielkiej Brytanii i przeniósł się do USA. Film ciekawie ukazuje jego postać i zmianę, jaka w nim zaszła na przestrzeni lat, a także jego relacje, które nie zawsze były proste. Tak jak wątek jego sekty – która jest nadużyciem w nazwie, ale także nadaje dodatkowe dno jego historii.
7/10
Kwiat ośmiu gór
Film, który jest swoistą kontynuacją świetnego dramatu „Osiem Gór”. Zabierani jesteśmy w te same rejony co w filmie, przez reżysera, który ukazuje nam życie codzienne mieszkańców – z perspektywy jednego, który mieszka tam cały rok. Tutaj odwiedza właścicielkę schroniska, tutaj spotyka się z przewodnikiem po lodowcu, a potem idzie narąbać drewna na opał. Spokojne życie na niemal odludziu pośrodku tytułowych ośmiu gór. Niezwykle pięknie nakręcony dokument z monumentalnymi alpejskimi krajobrazami i bardzo nieśpiesznym tempem, które może trochę wynudzić, ale nadrabia warstwą wizualną.
6/10
One to One: John i Yoko
Rok temu na festiwalu widzieliśmy świetny dokument o relacji Johna z asystentką Yoko Ono, May Pang, w którym Yoko wypadała – delikatnie mówiąc – mało korzystnie. Tutaj widzimy jej bardziej ludzką stronę, a także ludzką stronę Johna, na przestrzeni osiemnastu miesięcy po przeprowadzce do Nowego Jorku. Jest to okres, w którym zaostrzał się ich radykalizm polityczny, a oni sami mieli setki planów na udzielanie się. Wieńczą to wszystko nagrania z koncertu One to One, czyli jedynego koncertu Lennona po rozpadzie „The Beatles”. Film świetnie miesza nagrania koncertowe z rozmowami telefonicznymi dwójki z ich przyjaciółmi i współpracownikami, a także nagrania z życia małżeństwa, jak i fragmenty z telewizji z lat 1971–1973. Sam film zostaje rozpoczęty sekwencją, w której John chwali potęgę telewizji, a montaż w filmie przypomina „Osiem pocztówek z utopii” Radu Jude. Jednak poza ciekawą formą ważna jest szczerość tych nagrań – czasem naiwnych, czasem wzniosłych – przedstawiających oczywiście poglądy i stronę pary, ale od razu chciałoby się dodać, że tę słuszną.
8/10
Książę i dybuk
Przyznam szczerze, że przed obejrzeniem tego filmu nie znałem ani postaci Michała Waszyńskiego, ani filmu „Dybuk”. Jak się okazuje, historia bohatera jest arcyciekawa – od Żyda, który zrzekł się swojej tożsamości, przez reżysera filmów „lekkich, łatwych i przyjemnych”, po dokumentalistę II wojny światowej. Do tego kariera producencka we Włoszech, gdzie stał się niemałą sławą. Dodatkowo film stara się prowadzić śledztwo mające wykryć tę porzuconą tożsamość, a także zrozumieć jego rozterki moralne z ostatnich lat życia. I tu uważam, że zdarza mu się odlecieć za daleko – jest tym lepszy, im bardziej przyziemny. Sama historia jest jednak zdecydowanie warta poznania.
7/10
Akta Bibiego
Po ostatnich miesiącach wydarzeń politycznych postaci Benjamina Netanjahu raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Premier Izraela, który rządzi krajem od wielu kadencji, polityk, który utworzył skrajnie prawicowy rząd, żeby utrzymać się przy władzy, teraz ścigany listem gończym w związku z wojną z Palestyną. Jednak film skupia się na niepublikowanych wcześniej nagraniach z zeznań w sprawie korupcji, której się dopuścił. Film bardzo ciekawie zestawia wypowiedzi świadków z wypowiedziami samego zainteresowanego, żeby pokazać jego zagrywki polityczne. Przy czym pokazuje jego drogę z nizin na szczyty polityki, jak i moralny upadek i jego dzisiejsze konsekwencje – z wojną z Palestyną na czele. Pokazując, co najważniejsze, że polityka nie jest czarno-biała, a sieci zależności w niej potrafią być niesłychane.
8/10
Tylko na Ziemi
Hiszpania, wioski, dzikie konie, ale też susza i pożary. Obserwujemy życie lokalnej społeczności i zwierząt ją zamieszkujących w spokojnym tempie, na chwilę przed rozpoczęciem piekła. Pożary nawiedzające te tereny wyglądają strasznie, a relacje z nich przepełnione są skrajnymi emocjami. Tutaj lokalni mieszkańcy wyśmiewają złe decyzje strażaków, tutaj inni łapią dzikie konie – w tym zestawieniu codzienności i ognia jest coś poetyckiego i zajmującego, jednak czasem dłużyzny się zdarzą.
6/10
Riefenstahl
Tytułowa Leni Riefenstahl to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii kina. Twórczyni filmów propagandowych na zlecenie Austriaka z wąsem przeszła wiele. Od zaszczytów i pochwał przez potępienie do bycia twarzą obywateli RFN, którzy „nie byli świadomi” tego, co się dzieje. Świetnym zabiegiem w tym dokumencie jest pokazanie wydarzeń niechronologicznie, tak, żeby wywołać konkretną sinusoidę emocji u widza. Czasami Leni jest ukazana jako ofiara nagonki, czasem jako oportunistka, a czasem w jeszcze gorszych barwach – a film ukazuje nam to tak kunsztownie, że kupujemy te emocje. Same materiały – czy to z jej filmów, wojny, czy późniejszych wystąpień – potrafią robić piorunujące wrażenie.
8,5/10
Nie miałem nic poza pustką. Shoah Lanzmanna
Lanzmann spędził dwanaście lat kręcąc i montując dzieło swojego życia, legendarny, niemal dziesięciogodzinny film „Shoah” – mający być żywym dowodem dla Holocaustu. W tym dokumencie oglądamy coś pomiędzy making ofem tego dzieła, a materiałami, które nie weszły do filmu. Oglądamy reżysera przy pracy, w procesie pełnym problemów twórczych i wątpliwości. Swoistym narratorem jest dziennik Lanzmanna, nadający całości kontekstu. Tematyka bywa bardzo ciężka, szczególnie świadectwa polskie, które chwilami sprawiają wrażenie pogardy ze strony reżysera-intelektualisty wobec mieszkańców polskich wiosek. Jednak nie odbiera to mocy samym świadectwom.
6/10
Democracy Noir
Viktor Orbán to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci światowej polityki ostatnich lat. Węgierski premier kilkanaście lat temu stanął na czele rządu jako „mniejsze zło” i szybko okazało się, że to nie był dobry wybór. Od początku prowadził bardzo nacjonalistyczną, prokościelną politykę. Film ukazuje, jakim sposobem udawało – i udaje – mu się do tej pory utrzymywać władzę, mimo że korupcja i różne przywłaszczenia są widoczne gołym okiem. Dokument to też opowieść o bańkach – pokazuje, jak twórcy starają się wyjść ze swojej budapesztańskiej i zrozumieć pro-orbanowską prowincję. Natomiast bolesną wisienką na torcie jest ukazanie, jak polityka rządu osobiście wpływa na bohaterów opowieści.
7/10
Miyazaki. Duch natury
Hayao Miyazaki to geniusz, kropka. Film to podróż przez całą karierę reżysera, ze szczególnym nastawieniem na film „Księżniczka Mononoke”, który poniekąd zmienił jego i postrzeganie studia. Film w ciekawy sposób ukazuje, jak wydarzenia z życia prywatnego Japończyka wpływały na filmy, które tworzył. Gorzej wypada tytułowy motyw natury, który gdzieś w trakcie ginie. Dużo tutaj rozmów z jego stałym producentem Toshio Suzukim oraz z nim samym, gdzie Miyazaki okazuje się zaskakująco zabawny. Jednak też widać głęboki strach przed tym, co przynosi przyszłość w związku z teraźniejszymi wydarzeniami. Dla fanów reżysera miła powtórka.
6/10
Apokalipsa w tropikach
Petra Costa kilka lat temu dała nam nominowany do Oscara film „Krawędź demokracji”. I mimo posiadania serca po właściwej stronie, to był dość toporny dokument o tym, czemu w Brazylii jest źle. Tutaj na szczęście jest dużo lepiej — film skupia się na wątku łączenia polityki z religią. Na przestrzeni ostatnich lat Brazylia to jeden z niewielu państw, gdzie jest radykalny wzrost wyznawców chrześcijaństwa. I to nie w tej miłosiernej wersji, a takiej z apokalipsy, a pastorzy stali się czymś pomiędzy oligarchami a influencerami, mającymi realny wpływ na politykę. To skupienie na temacie bardzo pomaga filmowi, tak jak obserwowanie głównie prochrześcijańskiego, nacjonalistycznego rządu (flashbacki z Orbána). Finalnie obrywa się też opozycji, gdy wchodząc w ostatni etap kampanii… nie będę zdradzał, ale warto zobaczyć na własne oczy.
8/10
Pasażer. Andrzej Munk
Historia Andrzeja Munka świetnie pokazuje wojnę i początki PRL-u z perspektywy jednostki. Specjalnie nie napisałem „zwykłej”, bo reżyser był postacią wybitną — początkowo kręcił dla kroniki filmowej oraz filmy dokumentalne, później, wraz z nadejściem po stalinowskiej odwilży, fabuły. I to z nich jest dziś najbardziej zapamiętany: „Eroica”, „Zezowate szczęście”, czy niedokończona „Pasażerka” to klasyki polskiego kina. Jednak życie Munka miało też ciemną stronę — od skrywanych ran po wojnie po tragiczną śmierć w wypadku. Film świetnie ukazuje go zarówno jako reżysera, jak i człowieka. I mimo że formalnie w dużej mierze są to gadające głowy, to dobrze się tego słucha, a listy do żony z relacjami z festiwali z tamtych czasów to piękny smaczek dla każdego kinomana.
7/10
2073
Asif Kapadia to reżyser świetnej trylogii dokumentów: „Diego”, „Senna” i „Amy”, za które między innymi zgarnął Oscara — po czym już nigdy nie wrócił do tego poziomu, i oj, na pewno tym filmem też tego nie zrobił. Oglądając ten film, mamy wrażenie, że jest to coś w rodzaju filmu o teoriach spiskowych z żółtymi napisami. Formalnie film jest tak zły — łączenie prawdziwych scen z teraźniejszości i historii z pseudo fabułą o tym, jak wygląda świat w 2073 roku. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pod względem przekazu zgadzam się z reżyserem: niekontrolowany kapitalizm w połączeniu z autokratycznymi rządami to średni pomysł. Jednak argumenty, jakie tu padają, są tak powierzchowne, że spłycają cały przekaz o ludzkości idącej w złą stronę.
2/10
Terry Gilliam: potęga wyobraźni
Od Monthy Pythona do Don Kichota — Terry Gilliam to zdecydowanie jeden z najciekawszych twórców drugiej połowy ubiegłego wieku. Jego filmy, jak „Brazil” czy „Las Vegas Parano”, to ewenementy, jeżeli chodzi o połączenie komedii, dramatu, pastiszu, realizmu i kreacji. Film w dużej mierze skupia się na jego walce ze studiami, która była bezprecedensowa — szczególnie powitanie filmu „Brazil” i naciski na zmianę zakończenia na pozytywne dla amerykańskiej widowni to bardzo ciekawy wątek. Mimo złożoności postaci omawianej przez film, on sam bardziej przypomina reportaż telewizyjny, który trwa niecałą godzinę. Dobrze buduje postać i przedstawia najważniejsze wątki z jego kariery, ale brakuje pogłębienia i szerszego spojrzenia.
5/10
Ellis Park
Warren Ellis to bardzo ciekawa postać muzyki australijskiej — skrzypek, który nagrywał między innymi z Nickiem Cavem i miał duży wpływ na postrzeganie skrzypiec w muzyce alternatywnej. Jednak nie jest to typowy przelot przez karierę, a raczej rozmowy Warrena z osobami, które go ukształtowały — głównie ojcem — przy których wraca do swojej przeszłości. Widać, że była pełna wzlotów i upadków, żeby potem odnaleźć siebie, a w filmie widzimy, jak odnajduje siebie na nowo, łącząc się z przyrodą. I tak, brzmi to banalnie, ale jego pobyt w rezerwacie, w którym są zwierzęta odebrane przemytnikom… Same akcje odbioru i ratunku są przedstawione z ciekawej strony, ale też bez nadmiernej sensacyjności. Film zaskakująco spójnie łączy tematy kariery muzyka i wątek przyrodniczy — i tu, i tu zdjęcia są świetne.
7/10
Sekrety skrajnej prawicy
Film przedstawia zapis brytyjskiego śledztwa dziennikarskiego przeciwko grupom o skrajnie prawicowych poglądach, skupiając się głównie na źródłach ich finansowania. Mimo że to dokument, film często wchodzi w buty thrillera, a czasem kina historycznego, przedstawiając genezę zjawisk takich jak segregacja rasowa czy eugenika — popularnych wśród przedstawicieli tytułowych grup. Nie skupia się też tylko na Wielkiej Brytanii, ale wychodzi też do Estonii, mamy też fragment o Marszu Niepodległości w Warszawie, gdzie stawia dość niebezpieczne skróty myślowe odnośnie historii Żydów w Polsce. Ale to już może czepialstwo — choć przesadne czepialstwo też filmowi się zdarza. Jednak to nie zmienia faktu, że film porusza ważny temat, robiąc to w bardzo sprawny sposób, trochę eksperymentując z gatunkiem dokumentu.
7/10
Coexistence, My Ass!
Dokument o Noam Shuster Eliassi — izraelskiej komiczce, która wychowała się w Oazie Pokoju, czyli jedynym miejscu, gdzie Izraelczycy i Palestyńczycy żyli we wspólnej społeczności z wyboru. Przez duże zainteresowanie mediów i ważnych postaci tym miejscem zaczyna robić dziwną karierę jako orędowniczka pokoju, dzięki czemu finalnie trafia do ONZ. Jednak od zawsze interesowała ją komedia i zaczyna uprawiać polityczny stand-up, który ma jednoczyć ludzi. Film to miks historii bohaterki z fragmentami jej programu z tytułu filmu. Sama Noam świetnie łączy humor i powagę sytuacji, która pogarsza się wraz z wydarzeniami w Strefie Gazy — pokazanymi tutaj z bardzo ludzkiej perspektywy. Którą w dużej mierze nadaje kontekst osoby izraelskiego pochodzenia, będącej po stronie Palestyny i tytułowego współistnienia, którego sensowność tu podaje wiele razy w wątpliwość.
7/10
Mistrzowie ze Złotej Doliny
Swoistym klasykiem Docsów są filmy łączące temat sportu — często nietypowego i niszowego — z ekstremalnie trudną sytuacją, typu wojna. Tutaj mamy narciarstwo, jednak w afgańskich górach, co jest tym nietypowym elementem. Dokument zaczyna się jak feel-good movie o grupce zapaleńców, którzy uprawiają narciarstwo i marzą o karierze zagranicznej. Ich liderem i trenerem jest człowiek, który otarł się o światowy sport i teraz stara się przełożyć to na młodsze pokolenie. Punktem centralnym filmu jest coroczny wyścig i rywalizacja między dwójką faworytów. Jednak w tle wybucha wojna i perspektywa na bohaterów się zmienia — część emigruje, część stara się żyć w kraju zarządzanym przez talibów. Film dobitnie pokazuje, jak to wpływa na sytuację mieszkańców wioski, skąd pochodzą bohaterowie.
7/10
Czechoslovak Architecture 58–89
Najdłuższy film, jaki widziałem na tegorocznym festiwalu, oraz jeden z najciekawszych — i pod względem treści, i formalnie. Film opowiada o architekturze w Czechosłowacji przez niemal całą, stosunkowo krótką historię tego państwa, z perspektywy samych architektów i ich współpracowników. Okres ten był niezwykle ciekawy, szczególnie że możemy wyróżnić w nim kilka różnych nurtów: od modernizmu, przez brutalizm, po postmodernizm i inne ich wariacje. Pokazuje, jakie stosunki z władzą komunistyczną miały biura projektowe, jak to się zmieniało, czy nawet ciemną stronę urbanistyki z tamtych czasów. Daje to kompleksowy obraz — w zaskakująco dynamicznej formie jak na ponad dwugodzinny dokument. Dużo tutaj szybkiego montażu połączonego z wizualizacjami, które potrafią być imponujące w zestawieniu z archiwaliami i obecnym stanem budynków.
8/10
Ciemna strona Mount Everest
Zdobywanie najwyższej góry świata z zadania dla nielicznych stało się elitarną turystyką dostępną dla wielu. Tak, to pewien rodzaj nadużycia, ale „dach świata” faktycznie stał się bardziej dostępny dla zwykłych śmiertelników. W filmie obserwujemy perspektywę Nepalczyków, którzy pomagają przyjezdnym zdobyć górę — a konkretnie jednego, który był tam dziewiętnaście razy. Ten poczuł potrzebę „uprzątnięcia” trasy na szczyt z martwych ciał, których ponoć jest tam ogromna liczba. Film ciekawie pokazuje prawdę o wyprawach i ich znaczeniu dla lokalnych mieszkańców.
7/10
Czy maszyny śnią o śmierci?
Werner Herzog powiedział kiedyś, że komputer nigdy nie zrobi filmu tak dobrego jak on. Z tą tezą mierzy się Piotr Winiewicz, reżyser tego filmu, który nakarmił sztuczną inteligencję dziełami niemieckiego mistrza i wraz z jej pomocą napisał oraz nakręcił film. To dziwna opowieść w stylu thrillera o mężczyźnie, który ginie w nieznanych okolicznościach. W wątek wplątana jest lokalna firma trzęsąca miastem, autonomiczne maszyny i — oczywiście — sztuczna inteligencja. Żeby było bardziej meta i wielopoziomowo, narratorem jest sam Herzog, a jeszcze wyższym poziomem jest rozmowa z prawnikiem rozważającym etyczno-prawne detale filmu. Całość jako koncepcja jest bardzo ciekawa, ale sam „film w filmie” wydaje się zbyt przekombinowany dla efektu.
6/10
A w niej pragnienie
Filmy dokumentalne o uzależnieniach to ciekawa, choć bolesna nisza — a temat alkoholu pojawia się w niej rzadko. Tu podchodzimy do niego od strony rodziny: reżyserka portretuje swoją rodzinę, ustawiając siebie w cieniu trudnych historii bliskich. Przede wszystkim matki, która nieustannie walczy z alkoholizmem. Cała rodzina jest bardzo inteligentna i potrafi zaskakiwać ciekawymi przemyśleniami, mimo że są to osoby złamane przez własne traumy. Film jest niezwykle naturalistyczny i osobisty dla autorki, co dodatkowo potęguje emocjonalny wydźwięk. To bardzo bolesna opowieść, choć pojawiają się przebłyski nadziei.
7/10
Dom, w którym narodził się house
Historie gatunków muzycznych to kolejny klasyczny motyw na festiwalu dokumentów — tym razem film opowiada o tym, jak z disco narodził się house. O tym, jak stał się symbolem społeczności LGBT+ oraz o wojnie disco z rockiem. Oraz o tym, że pionierzy gatunku zostali z niczym, a ci, którzy na nich wyrośli, zrobili fortuny. Jest tu sporo ciekawej, ludzkiej perspektywy, ale i dużo oczywistych tropów. Formalnie to klasyk w stylu gadających głów, choć wzbogacony o świetne materiały archiwalne.
6/10