Paolo Sorrentino wraca z nowym projektem z zeszłorocznego festiwalu z Cannes.

Trzeba przyznać, ze ostatnie lata Włocha były bardzo burzliwe. Po sukcesach „Wielkiego Piękna” i „Młodości” był bardzo dobrze przyjęty „Młody Papież” i późniejsza jego kontynuacja, które zyskały dość dużą oglądalność dzięki współpracy z HBO. Pomiędzy słabo przyjęty film „Oni” oraz ostatni „To była Ręka Boga”, tym razem dla Netflixa, który osobiście dość mocno cenię jako swoistą pocztówkę dla Neapolu. W swoim najnowszymi filmie Włoch wraca do swojego miasta – choć nie tylko tam toczy się akcji „Bogini Partenope”.

Cały film skupia się na tytułowej Partenope, widzimy na start nawet scenę jej urodzin i nazwania, jednak szybko przenosimy się do momentu, gdy ma osiemnaście lat. W towarzystwie bliskich zaczyna ona snuć plany na przyszłość. I tu może wskażmy budowę samego filmu, który przyrównałbym do pociągu z wieloma wagonikami pomiędzy którymi Partenope się przemieszcza. Czasem wraz z tym przechodzimy w czasie, głównie skupiając się na młodości, studiach i początku kariery akademickiej. Każdy z tych „wagoników” to osobna historia, jednak mająca wpływ na całość i co najważniejsze – na bohaterkę. Która przez cały czas trwania filmu rozwija się i odkrywa siebie samą. Co świetnie pokazuje wątek „aktorski”, gdzie całe otoczenie Partenope podpowiada jej żeby została aktorką, jednak sama marzy o karierze akademickiej i rozwoju w antropologii.

Jak to bywa w filmach Sorrentino porusza on mnogość tematów, w czym pomaga budowa filmu. Sam film jest bardzo poetycki, przez co nie można mu zarzucić że mówi cos wprost, choć do różnych tematów podchodzi inaczej. Czasami skupia się na nich w konkretnym fragmencie filmu, a inne są poruszane przez całość trwania dzieła. Można też zauważyć, ze film opowiada o nich przez osoby, na których trafia główna bohaterka. Z początku są to relacje z rodziną, szczególnie relacja z bratem jest tutaj ciekawie rozegrana. Później z profesorem na uczelni, który staje się dla niej drogowskazem w drugiej połowie filmu i ich wątek w połączeniu z akademickimi zapędami jest bardzo ciekawie rozegrany. Jednak mamy też mniejsze etapy, wracając do wcześniejszego terminu „mniejsze wagoniki”, jak wątek starszej aktorki czy kardynała. Które są rozegrane trochę na komediowo, ale też niosą dużo żółci, którą wypełnione są te postacie. Wszystko to ma wpływ na główną bohaterkę, przez co ona też zmienia się i swoje postrzeganie świata.

Właśnie, Partenope, zdecydowanie postać centralna tego filmu wokół której wszystko krąży. Bohaterka, która od pierwszych scen przyciąga spojrzenie widza jak i innych bohaterów, co Sorrentino świetnie wykorzystuje bawiąc się oczekiwaniami do tej postaci. Co pada w filmie, kobieta, która mogłaby mieć każdego, ze względu na wygląd swoim zachowaniem stara się zerwać z tym stereotypem, co świetnie też ogrywa wątkiem akademickim. Jednak bohaterka – jak każdy – w drodze do odnalezienia siebie nie raz zbłądzi i pójdzie na skróty, czego rozterki moralne widzimy na ekranie. Celeste Dalla Porta wcielająca się w nią zalicza tutaj swój debiut i muszę przyznać, ze udało się jej udźwignąć tę rolę, szczególnie w kontekście bardzo subtelnej przemiany bohaterki.

Kolejnym ważnym tropem dla Sorrentino jest przemijanie, które już podejmował w „Młodości” i w „Wielkim Pięknie”. Tutaj w postaci zarówno profesora zagranego przez świetnego Silvio Orlando, ale jak i w postaci pisarza, granego przez Gary’ego Oldmana. Obaj tworzą bardzo ciekawe postacie samotnych mężczyzn w kryzysie, niemal na granicy kiczu, nigdy w niego nie wpadając. Sam temat przemijania ciekawie jest odbijany od bohaterki, która będąc znacznie młodszą od tych mężczyzn próbuje ich zrozumieć, i sama zmienia postrzeganie świata. I to jest też trochę klucz do zmiany bohaterki, bo największą zmianę jaką w niej widzimy to jak przez jej doświadczenia patrzy ona inaczej na otaczający ją świat.

Na koniec warto pochylić się nad warstwą wizualną filmu, i jest to klasyka Sorrentino. Dużo tutaj pięknych kadrów, bardzo spokojnych, melancholijnych, pasujących do poetyckiego wydźwięku tego filmu. Szczególnie kadry nad morzem, których jest bardzo dużo. Świetnie zgrywa się z tym spokojny montaż tego filmu, który wpływa na tempo tego filmu, melancholijne spokojnie, jednak ani przez minutę nie nudziłem się na seansie.

Czy „Bogini Partenope” to film skrojony pod fanów Sorrentino? Szczerze nie wiem, ja za takiego się uważam i uwielbiam ten film, jego poetyckość, swoistą lekkość w podnoszeniu ciężkich tematów. To film świetnie zagrany, z cudownymi dialogami i kadrami, ukazujący piękno jak i cierpienie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *